Międzynarodowe Rezydencje Twórcze 2024

fot. Renata Skiepko

 


Ilaria Szewczenko

 

 

Ilaria Szewczenko jest ukraińską tłumaczką literatury, specjalizuje się w przekładzie hiszpańskich, brytyjskich i amerykańskich bestsellerów. Współpracuje z największymi ukraińskimi oficynami wydawniczymi. W swoim dorobku ma między innymi przekłady następujących powieści: Carlos Ruiz Zafón „Las luces de septiembre” (po polsku ukazała się pod tytułem „Światła września”, tłum. Katarzyna Okrasko, Carlos Marrodán Casas); Dolores Redondo „La cara norte del corazón” (po polsku „Kształt serca”, tłum. Iwona Michałowska-Gabrych); Antonio Iturbe „La bibliotecaria de Auschwitz” (po polsku „Bibliotekarka z Auschwitz”, tłum. Marta Szafrańska-Brandt) czy Javier Marías „Berta Isla” ( po polsku „Berta Isla”, tłum. Tomasz Pindel). Oprócz tłumaczeń zajmowała się również redagowaniem tekstów, copywritingiem, dziennikarstwem (w latach 2012 – 2017), a w wolnym czasie współpracowała ze znanymi instytucjami medialnymi prowadząc blogi o tematyce społeczno-politycznej.

Podczas rezydencji w Gruszkach na przekładowy warsztat została wzięta historyczna powieść Artura Péreza Reverte „Rewolucja” (przekład na ukraiński dla charkowskiego wydawnictwa „Fabuła”). Ilaria Szewczenko pracowała również nad pierwszą własną książką: nad horrorem „Halloween na placu Trinidad”, który zostanie wydany przez wydawnictwo „Fabuła” (Charków) w 2025.

W styczniu marzyłam o tym, żeby się przenieść do jakiejś czarodziejskiej przestrzeni poza czasem, gdzie można się oderwać od codzienności. Moje marzenie się spełniło. W Puszczy znalazłam wszystko, czego potrzebowałam: pierwotny las, szept starych, porośniętych mchem drzew, ścieżki żubrów, odbicia i cienie, odgłosy ptaków, budzące się kwiaty, osobny wszechświat, który żyje w swoim tempie. Podczas pobytu w Gruszkach skupiłam się na tłumaczeniu powieści Artura Pereza-Reverte „Rewolucja”, oraz na poezji z jego innej książki „Kapitan Alatriste”. Udało mi się przełożyć kilka wierszy, czemu, niewątpliwie sprzyjały bliskość przyrody i harmonijny klimat naszego domu. Oprócz tego zajmowałam się moim własnym projektem, którego szczegóły niebawem ujawnię. Mimo napiętego grafiku fajnie spędziłam czas i dobrze się bawiłam w towarzystwie innych rezydentek. Bardzo dziękuję dziewczynom za piękny okres w naszym życiu! Jestem również głęboko wdzięczna organizatorom rezydencji za możliwość pracy w tym magicznym miejscu.

Dla ukraińskich ludzi pióra ma to ogromne znaczenie. Po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie zginęło około 80 twórców. Nie możemy ich zastąpić, ale możemy intensywnie pracować, ponieważ nasza działalność jest jednym z narzędzi walki z rosyjskimi agresorami.

 


Bianka Rolando

 

 

Bianka Rolando dzieli swoją aktywność artystyczną między poezję i sztuki wizualne. Jest absolwentką poznańskiej Akademii Sztuk Pięknych, swoje prace graficzne wystawiała wielokrotnie w kraju i za granicą, między innymi w warszawskiej Galerii Foksal. Pracuje na UAM w Poznaniu, na Wydziale Pedagogiczno-Artystycznym w Kaliszu.

Debiutowała zbiorem opowiadań „Rozmówki włoskie”, inspirowanym arcydziełami malarstwa włoskiego, lecz nie odżegnującym się przez to od opisywania współczesności. W książce znajduje się również kilkanaście grafik artystki. Jako poetka debiutowała w 2009 roku poematem „Biała książka”. Opublikowała potem jeszcze siedem książek poetyckich, między innymi: „Modrzewiowe korony” (2010), „Łęgi” (2015), „Stelle” (2019), „Ostańce” (2020) i „Abrasz” (2022). Projektuje czasem okładki swoich książek poetyckich, przekłada słowa na obrazy. Była gościem ubiegłorocznej Poezji w Puszczy. W Gruszkach pracowała nad książką „Ogród”.

W trakcie rezydencji pracowałam nad rozdziałem poematu „Ogród”. Udało mi się go zrealizować, powstał z cyklu wierszy. Jednym z pierwszych utworów, który napisałam na miejscu był „Ostaniec i kos”. To wspomnienie obserwacji leśnego ostańca w trakcie festiwalu „Poezja w Puszczy” w zeszłym roku. Ale dopiero teraz, gdy powróciłam do puszczy (jak wywołany w wierszu kos), mogłam go napisać. To był dla mnie potrzebny, istotny czas nasłuchu.

Początkowo odurzona ciszą i naturą tylko odpoczywałam. Wstawałam skoro świt i mogłam nieśpiesznie pracować. Fascynujące było obserwowanie rzeki, jej odbić i zmiennych kolorów w ciągłym ruchu. Był czas aby poznać się lepiej z rezydentkami, ale był też czas odosobnienia. Pracowałam przy biurku ustawionym w stronę okna w którym mogłam obserwować kruka, kopciuszka i żurawie w ich nawoływaniach. Zaczynała się wiosna i każdy promień słońca rozbudzał uśpioną puszczę. Na zakończenie rezydencji mieliśmy czas na rozmowy w Galeria Narewka, gdzie zostaliśmy gościnnie i z wielką radością przyjęci. Bardzo dziękuję za ten czas w pięknym miejscu.

 


Monika Skowron

 

 

Monika Skowron jest absolwentką historii oraz dziennikarstwa i komunikacji społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Studiowała filologię hiszpańską na Universidad de La Laguna na Teneryfie. Tłumaczka, redaktorka, ghostwriterka. Kiedyś pracowała w redakcji Znaku, dziś jest literatką we własnym warsztacie literackim pod szyldem Słowo klucz. Przetłumaczyła 70 książek. Mieszka w Krakowie. Nie lubi: gołębi i smogu. Lubi: sztukę i sztuczki. Ulubione tłumaczone tytuły to „Niepoprawna mnogość” pod redakcją Lucy Caldwell oraz „Ktoś, kto będzie cię kochał w całej twej nędznej glorii” Raphaela Boba-Waksberga. Inne pozycje z jej przekładowego dorobku to na przykład: Michael Honig „Ostatnie dni Władimira P.”, Maria Riva „Marlene Dietrich. Prawdziwe życie legendy kina” czy teksty do zbioru pod red. Wojciech Jagielskiego „Wojna. Antologia reportażu wojennego” Dla Moniki Uroczysko Hruszki „to także wymarzone miejsce pracy nad przekładem książki „Urban Jungle” Bena Wilsona dla Wydawnictwa Znak Horyzont. Puszcza to nie tylko miejsce ukochane przez sasanki otwarte i storzany bezlistne, ale też tłumaczkę, która ma dosyć miejskiej aury i chętnie skupiłaby myśli w dżungli, choćby tej na polsko-białoruskim pograniczu. Może nie uświadczę tu moringi olejodajnej, figowca pagodowego czy czapetki kuminowej, jak w tłumaczonej książce, ale na pewno łatwiej będzie zgłębiać zagadnienia fauny i flory, pracując na łonie przyrody.”

Wspominam Puszczę Białowieską, siedząc przy własnym biurku i wyglądając przez okno na Kraków. Już tęsknię za pohukiwaniem sów, klangorem żurawi i stukaniem dzięcioła. Brakuje mi zapachu mchu i żywicy w lesie, gorąca płomieni buchających w kominku Uroczyska Hruszki, promieni słonecznych budzących mnie codziennie wcześnie rano. Zapisuję te dźwięki, zapachy i obrazy w pamięci. Bo kiedy tłumaczyłam książkę Bena Wilsona Miejska dżungla, znajdowałam potwierdzenie tego, co widzę na własne oczy: człowiek czyni sobie ziemię poddaną, przyrodę traktuje instrumentalnie, jakby zapominając, że jest nam niezbędna do życia. Jeśli katastrofy naturalne nie mają nas zetrzeć z powierzchni ziemi, musimy wrócić na łono natury. Cieszę się, że mogłam to zrobić! Czyste powietrze bez smogu, dzięki czemu widać słońce po wiele godzin dziennie, rozgwieżdżone niebo w środku głuszy i budząca się do życia zieleń pokazują, że człowiek jeszcze nie wszystko zaprzepaścił. I oby wrócił do korzeni. Jak ja do Puszczy Białowieskiej, już niebawem.

 


Joanna Lech

 

 

Joanna Lech pochodzi z Rzeszowa, mieszka w Krakowie, jest członkinią Unii Literackiej. „Pisarka i poetka, działkowiczka w duchu permakultury, adoptowana przez dwa koty”, jak napisała o sobie dla „Przekroju” Jako pisarka debiutowała powieścią „Sztuczki” (Nisza) nominowaną w 2017 r. do Nagrody Literackiej Nike i Nagrody Literackiej Gdynia. W 2019 wydała także powieść „Kokon” (W.A.B.). Autorka czterech tomów wierszy: „Zapaść” (nominacja do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius), „Nawroty” (nominacja do Nagrody literackiej Nike), „Trans” i „Piosenki Pikinierów”.

W ramach rezydencji pracowała nad projektem książki „Krążenie”, która ma być zbiorem kilkunastu rozdziałów-opowiadań, napisanych techniką prozy poetyckiej.

Nieśmiałe sowy i żurawie w zaroślach. Żubry zaraz za płotem. Srebrny ogon lisa i spłoszony zając. Rzęsista mgła o świcie. Zachody słońca nad łąkami, a potem gwiazdy, które wchodzą do okien. Rozbłyski słońca na rzece. Gęsta, niemal namacalna cisza od ściany lasu, który zaczyna się zaraz za domem. Szum wiatru w koronach drzew i skrzypienie pni. Chrzęst suchej ściółki, w której rosną pierwsze kwiaty.

Czas na oddech i wyciszenie się, na zebranie sił i skupienie się na pracy. Dzięki rezydencji skończyłam kilka rozdziałów powieści, nad którą obecnie pracuję. Udało mi się także napisać długie opowiadanie, zainspirowane wiosennym pobytem w Puszczy.

Bardzo dziękuję za te możliwości i piękne doznania; będą się śnić. Oby na długo zostały.

 


Ksena Tsyganchuk – Ксенія Циганчук

 

 

Pochodząca z Równego Ksena Tsyganchuk (Ксенія Циганчук) pracowała jako nauczycielka, uczyła angielskiego i niemieckiego, jest pisarką, a jej specjalność to powieści kryminalne – napisała całą serię opartą na faktach, w ramach zbierania materiałów brała udział w patrolach policyjnych. Pisze również thrillery, a nawet horrory. Uczestniczyła w festiwalach literackich, np. Lviv Book Forum i the Book Arsenal Festival w Kijowie. W wolnym czasie podróżuje – czy to pieszo (powędrowała kiedyś do Odessy), autostopem, czy wsiadając po prostu do pierwszego lepszego pociągu i czekając, co się wydarzy. Uwielbia studiować życie we wszystkich jego przejawach i przypatrywać się ludziom, których spotyka na swojej drodze.

W Puszczy pracowała nad nową książką, w której chciałaby pójść w stronę realizmu magicznego. Ma ona być swoistą terapią dla autorki i wielu innych, którzy stracili swoich bliskich.

Na rezydencję do Puszczy jechałam z Warszawy pociągiem razem z Bianką Rolando. Pamiętam wieczór, kiedy dotarłyśmy do Hajnówki: mała, prawie pusta stacja kolejowa i uśmiechnięta Monika Skowron, która przyjechała po nas i zabrała do Gruszek. A potem jedno mgnienie oka i nagle widzę tę samą stację, ale okazuje się, że minęły już dwa tygodnie…

To bardzo dziwne: wszystkie pracowałyśmy szalenie intensywnie, ale opuszczałyśmy Puszczę wypoczęte jak nigdy. Zapewne tak przejawia się zbawienny wpływ natury na człowieka. A także czar spacerów po prastarym lesie w doborowym towarzystwie.

To tutaj po raz pierwszy od dwóch lat otworzyłam plik z powieścią, nad którą zaczęłam pracować zanim Putin zaatakował Ukrainę na pełną skalę. Ma być to powieść z gatunku realizmu magicznego – często wspominałam o niej podczas spotkań z czytelnikami. Jednak wrócić do pracy nad nią udało mi się dopiero w Puszczy – chyba tylko w tak magicznych miejscach można pisać tego rodzaju teksty. Pracowałam też nad inną książką, którą zaczęłam już wcześniej, a podczas rezydencji udało mi się dopisać kilka nowych rozdziałów.

Jestem szczęśliwa, że poznałam tylu niezwykłych ludzi! Dziękuję z całego serca za ten rezydencyjny czas.