Rezydencje Twórcze 2024

 


Jarek Szubrycht

„CZARNE W PUSZCZY”
fot. Renata Skiepko

 

Jarek Szubrycht, dziennikarz „Gazety Wyborczej”, twórca magazynu „Gazeta Magnetofonowa”, współpracownik Antyradia. Publikował również w „Polityce”, „Przekroju”. Autor książek o tematyce muzycznej, m.in. opowiadającej o metalu – Skóra i ćwieki na wieki (za którą otrzymał nominację do Nagrody Literackiej Gdynia), biografii Andrzeja Zauchy, zespołów Slayer i Vader oraz wywiadu rzeki z Marylą Rodowicz. Emerytowany wokalista metalowy związany z grupą Lux Occulta, autor tekstów, m.in. dla Decapitated.

Miałem tu pisać książkę, a przynajmniej uporządkować materiały, które się na nią złożą. Mansarda doskonale się do tego nadaje – przytulna, wygodna, cicha. Parę zdań rzeczywiście udało mi się zanotować, przeczytałem też dwie ważne książki, które trafią do bibliografii, przejrzałem zdjęcia… Ale za oknem Puszcza Białowieska odpowiadała właśnie na wezwanie wiosny, więc ja odpowiedziałem na wezwanie puszczy. I niczego nie żałuję. Ponad sto kilometrów przejechałem leśnymi drogami na rowerze. Spacerowałem po rezerwacie ścisłym, w towarzystwie światłej przewodniczki, która objaśniała mi tę skomplikowaną mozaikę życia. Robiłem zdjęcia grzybom, które wyglądają jak rafa koralowa i kwiatom, które wyglądają jak motyle. Motylom nie robiłem, bo się spieszyły. Widziałem żubry, a one widziały mnie. Raz pogonił mnie pies, który wyskoczył zza płota, trzy razy kot przebiegł mi drogę, ani razu czarny. Znalazłem miejsca szokująco ciche i przyjemnie bezludne. Oddychałem głęboko. Dużo myślałem.

I jeszcze kilka słów o Puszczy, dotyczą wędrówki po rezerwacie ścisłym:

Przed wami leży Dąb Jagiełły. Miał ok. 450 lat, kiedy przewróciła go wichura – stało się to jakieś trzy tygodnie przed moimi narodzinami. Leży tam więc od pół wieku i niby nie żyje, próchnieje i gnije, ale właśnie w ten sposób żyje i umożliwia innym życie. Poleży tak jeszcze trochę, pewnie dłużej niż ja pochodzę po ziemi, aż zupełnie się rozpuści w świecie… No więc dlatego Puszcza jest najlepsza, najpiękniejsza – nie przez zapierające dech w piersi, instagramowe widoki, bo lepszych nawet w Polsce znajdziecie więcej gdzieś indziej, ale dlatego, że przypomina jak to jest, kiedy wszystko jest w równowadze, na swoim miejscu.

 

 


Filip Sporczyk

„CZARNE W PUSZCZY”

fot. Renata Skiepko

 

Filip Sporczyk, tłumaczy polską literaturę na język angielski. Na swoim koncie ma między innymi cykl poczytnych kryminałów o Saszy Załuskiej autorstwa Katarzyny Bondy oraz bestsellerową serię „365 Dni” Blanki Lipińskiej. Na język polski przekłada głównie literaturę YA, w tym na przykład powieść „The Love Hypothesis” autorstwa Ali Hazelwood, nominowaną do nagrody Bestsellerów Empiku w 2022 roku. Prywatnie miłośnik dobrego science-fiction, gier planszowych i relaksu na łonie natury.

Podczas rezydencji pracował nad tłumaczeniem na język angielski jednej z książek klasyka polskiej literatury – Leopolda Tyrmanda.

Do samotni w Świnorojach jechałem z nadzieją na chwilę wytchnienia, odrobinę ciszy i może krztynę inspiracji. Wracałem zaś z masą nowej energii i głową kompletnie wypełnioną nowymi pomysłami, choć wracać zupełnie mi się nie chciało, ponieważ cisza i samotność, których w Mansardzie Dworku Rousseau jest pod dostatkiem, potrafią uzależnić.

Za oknami rozciąga się Puszcza, i to taka przez duże „P”. Na początku marca jeszcze śpi, ale chodząc po niej, czuje się, że już za chwilę obudzi się do życia i wybuchnie bogactwem barw i dźwięków. Codzienne spacery pozwoliły mi nie tylko oczyścić umysł i przygotować go do dalszej, wzmożonej pracy nad projektem, którym obecnie się zajmuję, ale też poczuć na własnej skórze, jaki człowiek jest malutki i nieznaczący w obliczu ogromu lasu i mocy natury. Spotkanie w cztery oczy z wilkiem tylko wzmocniło to doznanie.

Cisza, przerywana tylko szelestem nagich gałęzi wzruszanych wiatrem, bezksiężycowe noce, kiedy godzinami podziwiać można rozgwieżdżone niebo, oraz świadomość, że od bezkresu puszczy dzieli człowieka tylko kilka kroków, sprawiają, że praca w tym miejscu to czysta przyjemność, a pomysły same przychodzą do głowy. Dlatego nie tylko udało mi się nadrobić moje tłumaczenie, ale również napisać coś własnego, inspirowanego podlaską naturą i trudną historią regionu. Do ustronia w Świnorojach na pewno więc wrócę, a każdego, kto ceni sobie spokój, z czystym sumieniem zachęcam, by również odwiedził tę okolicę.

 

 


Mirosław Wlekły

 

 

Pierwszym jesienno-zimowym Rezydentem Mansardy był Mirosław Wlekły – dziennikarz i reporter, absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego i Polskiej Szkoły Reportażu, członek stowarzyszenia „Rekolektyw”. Opublikował książki: All inclusive. Raj, w którym seks jest bogiem (2015), Tu byłem. Tony Halik (2017), Raban! O Kościele nie z tej ziemi (2019), Gareth Jones. Człowiek, który wiedział za dużo (2019), Górski. Wygramy my albo oni (2021) oraz książki dla dzieci Przygoda dzika Toniego Halika (2021), i Jadą Haliki do Ameryki (2022). Jest autorem Śledztwa Pisma, pierwszego podcastowego serialu reporterskiego w Polsce, a także współautorem tekstów, na których podstawie powstały spektakle teatralne. Laureat Nagrody im. Beaty Pawlak oraz Nagrody Magellana, wielokrotnie nominowany do najważniejszych polskich nagród dziennikarskich, reporterskich i literackich.

Mirosław Wlekły pracował u nas nad scenariuszem do reporterskiego serialu podcastowego – tym razem chodzi o Spiskową Teorię Wszystkiego:

W czerwcu wyruszyłem w reporterską podróż po świecie spisków by zrozumieć, skąd się biorą, kto i po co je szerzy i dlaczego ludzie w nie wierzą. Docieram do przeciętnych Polaków wyznających teorie dotyczące polityki, zdrowia, klimatu i technologii. Do fałszywych specjalistów, właścicieli kont internetowych, celebrytów i polityków krzewiących dezinformację. Oraz do ekspertów próbujących z nią walczyć. 

Szukając Spiskowej Teorii Wszystkiego pokonuję nieufność jej wyznawców, przełamuję niechęć jej głosicieli do wychodzenia z cienia i próbuje rozsupłać sieci internetowych zależności. Zmagam się z ograniczeniami własnej niewiedzy i naiwności oraz z trudnościami w odróżnieniu fałszu od prawdy, przeżywam wzloty i upadki na drodze do dezinformacyjnego Świętego Graala.

Dwadzieścia sześć żubrów o świcie
Po torach wokół Uroczyska Głuszec
Kominek przy pisaniu wstępu do nowego tekstu
Nabożeństwo w języku cierkiewnosłowiańskim
Codzienny bieg w stronę Bud
Książka o bieżeńcach po pracy, przed północą
Policja na szosie
Oddział wojskowych przy ognisku przy lesie…

Wieści z miejsc, o których niedawno pisałem i które wciąż mnie interesują: Argentyna wycofuje się z misji pokojowej ONZ w Libanie, zaostrza się sytuacja w Birmie i właśnie ogłoszono, że kraj ten wyprzedził Syrię pod względem największej liczby zabitych i rannych w wyniku wybuchów min lądowych.

Ukraina jako pierwszy kraj na świecie zaatakowana międzykontynentalną rakietą batalistyczną, Putin grozi Polsce…
Tyle tu spokoju, tyle wokół niepokoju…

Program rezydencyjnych samotni realizowany jest we współpracy z Stowarzyszeniem Tłumaczy Literatury, Unią LiterackąDworkiem Rousseau. Od tego roku Gmina Narewka również te rezydencje objęła patronatem – dziękujemy za logistyczną pomoc!

Serdecznie dziękujemy również za zdjęcia Paweł Karpiuk Art!

 


Monika Polit

 

 

Monika Polit wykłada język i literaturę jidysz na kierunku Historia i Kultura Żydów w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego. Uczestniczy w projekcie „Kanon literatury wspomnieniowej Żydów polskich”, którego celem jest udostępnienie w polskim przekładzie żydowskiej literatury wspomnieniowej jako jednego z niezwykle ważnych, a niemal nieznanych źródeł do dziejów społecznych i dziejów kultury, obyczaju, religii ziem polskich. Jest autorką monografii „Moja żydowska dusza nie obawia się dnia sądu”. Mordechaj Chaim Rumkowski. Prawda i zmyślenie (2012) oraz przekładów z jidysz i opracowań naukowych edycji źródeł. Wydała między innymi: Warszawska awangarda jidysz. Antologia, Warszawa 2006; Jidyszland – polskie przestrzenie, Warszawa 2008; Szmul Rozensztajn, Notatnik, Warszawa 2008 (przekład z jidysz i opracowanie naukowe); Perec Opoczyński, Reportaże z warszawskiego getta, Warszawa 2009; Pisma Pereca Opoczyńskiego (XXXI tom Archiwum Ringelbluma), Warszawa 2017.  Obecnie pisze dla Wydawnictwa Czarne biografię Chaima Rumkowskiego, szefa Judenratu w łódzkim getcie.

Niedaleko Mansardy, we Dworze Bartnika Maria Sapiołko serwuje nie tylko pyszną soczewicową i pierogi z jagodami, ale też radzi, gdzie w okolicy można zobaczyć żubra. Za jej radą o świcie wsiadłam na rower i pojechałam na polanę koło Masiewa. Jeździłam tak trzy dni, ale po stadzie nie było śladu, nie licząc rozsianych po polanie wonnych świeżych kopczyków… 

Trzeciego dnia w drodze powrotnej wjechałam w Puszczę i krążyłam po niej ładne parę godzin. Z okolic Kosego Mostu skręciłam na Wilczy szlak. Szarzało już, kiedy zatrzymałam się, żeby sprawdzić mapę, i wtedy wyszedł mi naprzeciw wilk. Stał dziesięć, może piętnaście metrów ode mnie, przyglądał mi się i wietrzył. W końcu odwrócił się i z wolna oddalił. Za nim ścieżkę przesadziły jeszcze trzy. Trzęsły mi się ręce i nogi, kiedy ruszałam przed siebie. Z wrażenia pomyliłam drogę i pędziłam przez las już po ciemku przyświecając sobie latarką telefonu zatkniętego za kołnierz kurtki. W końcu wpadłam na asfaltówkę i przez Mikłaszewo ruszyłam do Narewki. I właśnie na mikłaszewskiej łące, przy samej drodze zobaczyłam żubry. Były na wyciągnięcie ręki, dzielił mnie od nich tylko rów. W majestatycznym ordynku stało ich dwadzieścia sześć sztuk. Duże, mniejsze i całkiem malutkie. Z kwadrans patrzyłam na nie jak prawdziwy miejski wół na malowane wrota podlaskiej natury. 

Kiedy nie szukałam przygód w Puszczy, pracowałam. Rozpalałam ogień w kozie, parzyłam sobie kurkumę i czytałam biografię Szawła z Tarsu, który stał się świętym Pawłem, i który do końca życia pozostał Żydem religijnym, szczycącym się swoją szlachetną faryzejską formacją. Nie był człowiekiem łatwym. Charyzmatyczny, ale przy tym gwałtowny, skory do gniewu. Doktryner i autokrata. W II liście do Tesaloniczan grzmiał: „Kto nie chce pracować, niech też nie je”. W ten sposób napominał współbraci, by w eschatologicznej gorączce, która ogarnęła wówczas sektę wyznawców Jezusa z Nazaretu, nie zaniedbywali codziennej pracy. Jego słowa odbijają się echem w hasłach głoszonych w getcie łódzkim przez Mordechaja Rumkowskiego – człowieka, jak Szaweł, despotycznego i rygorystycznego. Do cna praktycznego i głęboko religijnego litwaka, z gruntu nieufnego wobec wszelkich nadprzyrodzonych interwencji. „Nie mam nadziei na to, że Mesjasz jest już za drzwiami, prawdopodobnie przyjdzie z pewnym opóźnieniem….” – mawiał ironicznie i powtarzał, że jedyne, co uratuje łódzkich Żydów, to wytężona praca na rzecz Niemców.

Wierzył w ocalenie przez pracę, i tym którzy się od niej uchylali, odmawiał prawa do otrzymywania racji żywnościowych. Wedle świadectw, sam prowadził się bardzo wstrzemięźliwie, jadał niewiele, bardzo skromnie, nigdy nie pił alkoholu. W jego domu podawano najprostsze potrawy, zrobione z tego, co mieli do dyspozycji szeregowi mieszkańcy getta. 

Niewielu jego współpracowników wyznawało jego ideę i naśladowało jego sposób życia. Z pozostawionych relacji, takich jak listy jego sekretarki, które czytałam w Mansardzie, wynika, że każdy, choćby za cenę współpracy z Gestapo,chciał przede wszystkim jeść do syta, pić prawdziwą herbatę, a nie ersatz z suszonej trawy, i ocalić siebie oraz swoich najbliższych. Wielu z nich to się rzeczywiście udało.

Monika Polit korzystała z rezydencyjnej samotni w ramach programu realizowanego przez Tropinka – Stowarzyszenie na Rzecz Dialogu we współpracy z Wydawnictwem Czarne i Dworkiem Rousseau.

Od tego roku Gmina Narewka również te rezydencje objęła patronatem – dziękujemy za logistyczną pomoc!

Serdecznie dziękujemy również za zdjęcia Paulinie Wasiluk!

 


Jacek Paśnik

 

 

Ostatnim jesienno-zimowym Rezydentem Mansardy w roku 2024 był Jacek Paśnik, pisarz i publicysta. Ukończył Wydział Architektury Politechniki Warszawskiej. Publikował między innymi w „Popmodernie”, „Stonerze Polskim”, „Wizjach”, „Glissando”, „Szumie”. w 2022 roku zadebiutował powieścią Dzieci (W.A.B.). Od 2023 roku felietonista „Notatnika Literackiego”. We wrześniu 2024 roku ukazała się jego druga powieść „Tak szybko się nie umiera” (W.A.B.) Współprowadzi Czwórkową audycję „Drenda i Paśnik w Czwórce”. w Mansardzie pracował nad książką  o życiu codziennym w Polsce czasu późnomilenijnej modernizacji – ukaże się ona w Wydawnictwie Czarne.

Do Puszczy przyjechałem z miasta w późnolistopadowym rozkładzie i nic dziwnego, że największe wrażenie zrobiła na mnie mnogość toczącego się w niej życia, choć z początku niewiele na to wskazywało.

Po drodze mijałem krajobraz jak ze starego polskiego filmu, mętny jakby namalowano go wodną farbką, w odcieniach szarości – z czarną ziemią, niewiele jaśniejszą ścianą drzew i szarym niebem. Mżyło, a samochód co chwilę straszył mnie komunikatami o gołoledzi. Mansarda, do której dotoczyłem się niby o siedemnastej, a jakby późną nocą, przywitała mnie za to ciepłem, z którego w początkowym odruchu nie chciałem się wynurzać.

Pisałem więc – głównie o miejskim życiu i polityce, czyli o rzeczach, które w Puszczy wydały mi się nagle bardzo odległe – a wieczorami nasłuchiwałem i było to doświadczenie w miejskich warunkach niepowtarzalne, przez co i niepokojące. w trakcie pierwszych dwóch nocy słuchałem, jak leśną cisze przerywają mi różne dźwięki, spośród których jedynym znanym był trafiający się szum pojedynczych aut mknących drogą między Hajnówką a Narewką.

Do tej drugiej wybrałem się na pierwszy spacer, który w swojej zwyczajności zostanie ze mną na długo – murowany kościół z lat siedemdziesiątych, podobny do tego, który stoi w mojej rodzinnej wsi; sklep z zapoconą zimowo witryną, płynąca rzeka, nieopodal opuszczona stanica kajakowa zamknięta kawiarnia, jeszcze kawałek dalej drewniany dom z portretami dawnych żydowskich mieszkańców okolicy. To właśnie tamto wyjście uruchomiło we mnie łazika, którym byłem w kolejnych dniach i dzięki któremu mogłem – choć trochę – poeksplorować Puszczę.

Tę zapamiętam przede wszystkim znanymi jeszcze z wnętrza Mansardy dźwiękami, które okazały się odgłosami ptaków czy zgrzytem gałęzi, i które po wejściu do lasu wzbogaciłem o swoje, jak chrzęst żwiru pod butami na prowadzącej ku puszczy ścieżce czy trzask ugniatanej w dłoni wyschniętej gałązki. W głowie zostanie mi też zapach lasu o tej porze roku, ziemny i ciężki.

O tym, że jest w puszczy życie, najmocniej przekonałem się jednak któregoś dnia, kiedy będąc już nie tak daleko od Mansardy jechałem do niej drogą z Bielska Podlaskiego – powoli, przy długich światłach.

Na jezdnię wyszedł powoli, majestatyczny, wcześniej widziałem go tylko na zdjęciach i zarejestrowanych nagraniach – także tym, na którym beztrosko biegał po jednej z białowieskich ulic. Łoś, którego spotkałem, choć wydał mi się większy, niż te, które znałem z drugiej ręki, przeciął mi drogę równie niewzruszenie i z taką samą nonszalancją, co na filmie z Białowieży. Mimo zimy, kropiącego deszczu i nadciągającego wolno auta przystanął na chwilę, spojrzał w stronę lasu, a potem zszedł, najpierw przez rów, potem dalej, do lasu. Podobnie jak na tamtym wideo, także i w rzeczywistości miał sobie mnóstwo białowieskiego życia.

Jacek Paśnik korzystał z rezydencyjnej samotni w ramach programu realizowanego przez Tropinkę – Stowarzyszenie na Rzecz Dialogu we współpracy z Wydawnictwem Czarne i Dworkiem Rousseau.

Serdecznie dziękujemy również za zdjęcia Olenie Sarzenko!