Spotkanie z Julią Fiedorczuk – 2023

 

 

23 lipca 2023 w Świnorojach w Dworku Rousseau obejrzeliśmy przejmujący film Szymona Ruczyńskiego „W lesie są ludzie“ oraz porozmawialiśmy z Julią Fiedorczuk o jej nowej powieści „Dom Oriona“.

Szymon Ruczyński: Jest to dla mnie szczególnie ważny i osobisty projekt. „W lesie są ludzie” to animowany dokument dotyczący wciąż trwającego w naszych przygranicznych lasach koszmaru. Animacją, najbliższym mi środkiem wyrazu, pragnę przypomnieć o tej zbrodni, która popełniana jest w imieniu nas wszystkich i która budzi u nas tak mało sprzeciwu.

 

 

 

Szymon Ruczyński (ur. w 2000 r.) jest studentem specjalności Film Animowany i Efekty Specjalne w Szkole Filmowej w Łodzi. Wychowywał się w Białowieży, a Puszcza Białowieska stała się źródłem inspiracji do jego nagradzanych filmów animowanych. Od 2021 roku Szymon bierze udział w działaniach pomocowych związanych z kryzysem uchodźczym przy granicy polsko-białoruskiej. W filmach opowiada o obserwowanych przez siebie problemach społecznych, używając mieszanych technik animacji.

Julia Fiedorczuk opublikowała dotychczas sześć książek poetyckich, m.in. debiutancki tom „Listopad nad Narwią” (2000), „Tlen: (2009) i „Psalmy” (2017), za który została wyróżniona w 2018 roku prestiżową Nagrodą im. Wisławy Szymborskiej. W tym roku ukazała się jej wiersze zebrane „Astrostrada z girlandami”. Od 2010 roku publikuje także opowiadania i powieści. Za powieść „Nieważkość” (2015) była nominowana do Nagrody „Nike”. O jej ostatniej, zakorzenionej w krajobrazach i realiach Podlasia powieści „Pod słońcem” (2020) opowiadała w kwietniu podczas Poezji w Puszczy.

„Dom Oriona“ to bardzo puszczańska książka, która powstawała również w Mansardzie przy Dworku Rousseau!: Zarys ostatecznej wersji „Domu Oriona” wyłonił się jesienią 2021 roku, kiedy zameldowałam się w Dworku Rousseau w Świnorojach jako rezydentka Stowarzyszenia na Rzecz Dialogu Tropinka. Tropince, a w szczególności prezesce Katarzynie Leszczyńskiej, z serca dziękuję za nieustające wsparcie i entuzjazm. Przyjechałam do Puszczy z gotowym planem powieści; niestety dramatyczna rzeczywistość wymusiła gruntowną rewizję wyjściowego pomysłu. W pięknym, surowym lesie błądzili wycieńczeni, przemarznięci, oszukani ludzie; po drugiej stronie szosy przecinającej wieś zaczynała się zona, czyli strefa obowiązywania stanu wyjątkowego, do której nikt poza mieszkańcami i służbami państwowymi nie miał wstępu. W Dworku oprócz mnie przebywali Medycy na Granicy, grupa osób z wykształceniem medycznym, która w okresie od 7 października do 14 listopada 2021 roku udzieliła pomocy 219 pacjentom, często w trudnych lub wręcz ekstremalnych warunkach dzikiego, podmokłego lasu. Medykom, aktywistom i moim puszczańskim znajomym zaangażowanym w pomoc humanitarną składam głęboki ukłon — Wasza praca jest najważniejsza. (…) Adamowi Wajrakowi dziękuję ponadto za wspólne włóczęgi i cudowne lekcje lasu. Michał Książek sprawił, że poznałam i pokochałam jedną z bohaterek tej książki: tarczynkę dziurkowaną, Tomasz Samojlik uświadomił mi, że żubry to uchodźcy.

I w filmie i w powieści kulisami tragedii ludzi w drodze jest Puszcza Białowieska, jej obserwatorami również świat pozaludzki.

Rozmawialiśmy o tym, jak „pisać o straszliwej przemocy której się jednak nie doświadczyło ani nawet nie widziało? Jak zaznaczyć dystans – pozycję komfortu, z której patrzy się na dramat innych ludzi? Jak złamać ten komfort? Co z własnymi emocjami, co jest w porządku? Jak pomieścić w fikcji dramatycznie wydarzający się świat?” Co się dzieje, gdy świat przyspiesza tak bardzo, że nacisk rzeczywistości zmienia zupełnie plany pisania książki.

Rozmawialiśmy o tym „że w Puszczy jak w soczewce widać cały świat. Globalizację i kapitalizm, wielość kultur i wojnę. Rozchwianie klimatu i planetarne obiegi materii”. O nienawiści, która niszczy przyrodę i ludzi, o tym że „i przyroda, i ludzkie ciała są zasobami, z których można jeszcze wycisnąć jakieś korzyści, choć wszędzie na świecie wymaga to użycia coraz większej przemocy.” O przemocy wobec kobiet i kobiecym aktywizmie.

Ale też o byciu w ruchu, o pięknie, czułości, dzikości, zachwycie światem i o odpowiedzialności za niego. O miłości, przyjaźni i śmierci. O byciu nieobojętnym.

Myślę o wilgotnej ciemności na zewnątrz, między drzewami, o wspaniałych olsach, gdzie teraz stoi woda, i o tym, co to znaczy iść przez las w mokrych butach. Iść, iść, byle dalej, chowając się jak zwierzę, bo spotkanie z ludźmi może oznaczać powrót za druty, do jeszcze gorszej pułapki. Iść, wierząc, że uda się dotrzeć na umówione miejsce, skąd „taksówka” zabierze dalej na zachód, albo z nadzieją na jakieś niemożliwe do przewidzenia szczęśliwe zrządzenie losu, bo i tego nie można wykluczyć, dopóki człowiek żyje i idzie. Myślę o uporze, który każe ludziom ciągle na nowo podejmować próbę przedostania się do lepszego, bezpieczniejszego świata; który każe ciągle na nowo odbudowywać w sobie nadzieję. Ten upór jest bezcenny, wszystkim go teraz potrzeba. Myślę o mężczyźnie z Jemenu i jego córce, która chciałaby być lekarką. Myślę o Kongijce, która przeszła przez Puszczę sama, z dwiema Bibliami ukrytymi w zwojach turbanu. Myślę o Syryjczyku, który spał na wilgotnej ściółce tak mocno, że patrol Straży Granicznej nie mógł go dobudzić. O Etiopczykach, którzy mieli dość ukrywania się i wmaszerowali do wsi, powodując powszechną konsternację. O tych, którzy łomotali do przypadkowych drzwi, wierząc głęboko, że ktoś udzieli im pomocy – i ktoś udzielał im pomocy, przy czym czasem byli to ludzie, którzy sami o sobie nie wiedzieli, iż są do takiej pomocy zdolni. Wydawało mi się, że z nikim nie rozmawiam, a jednak nasiąkłam tymi historiami, które na zawsze stały się częścią lasu i mojego starego domu. Myślę też o tych, po których zostały tylko śpiwory i rękawiczki. Szalik zaczepiony o gałąź młodej olszy. Wzbiera we mnie złość, ale tym razem jest inna niż wcześniej. Klarowna i ukierunkowana.