Dzień Szwedzki

26 października po raz kolejny spotkaliśmy się na granicy – tym razem podczas Dnia Szwedzkiego – serdeczne podziękowania należą się referentom, a byli nimi: Ewa Zin, Justyna Czechowska, Andrzej i Ewa Natalia Moroz-Keczyńska, Kola Keczyński. Zabraliście nas w niezwykłą podróż! Dziękujemy też ambasadzie (I cóż, że ze Szwecji. Ambasada Szwecji w Polsce) za ciekawe materiały.

Aż łezka się w oku kręci na wspomnienie tego weekendu. W piątek wieczorem ostatnie przygotowania i pieczenie tradycyjnych cynamonowych bułeczek, a w sobotę poszliśmy na całość: Justyna zabrała najmłodszych na spotkanie z dziećmi z Bullerbyn: było czytanie, zagadki, rysowanie, robienie zakładek do książek, dużo śmiechu i opowieści – niektórzy dorośli też się załapali…

Chwilę później Ewa Zin zaserwowała nam swoją Szwecję „w pigułce”. Zachwyciło nas allemansrätten czyli niepisane prawo, które daje każdemu równy dostęp do środowiska naturalnego. Oczywiście pod pewnymi warunkami: u podstaw allemansrätten leży zasada „nie przeszkadzaj, nie niszcz”. I to funkcjonuje!!! Dla Szwedów dbanie o środowisko jest tak samo naturalne jak oddychanie, dzieciom od najmłodszych lat zapewnia się solidną edukację ekologiczną… Okazuje się również, że Szwedzi obok świąt chrześcijańskich hucznie obchodzą też święta o tradycji pogańskiej: kwietniowy Wieczór Walpurgii i czerwcową Noc świętojańską – Midsommar. A choć Szwecja jest laicka – współcześnie Szwedzi uchodzą za jeden z najbardziej zsekularyzowanych narodów na świecie, dla 83% Szwedów religia nie odgrywa ważnej roli w ich życiu, a jedynie 2-4% z nich bierze udział w regularnych praktykach religijnych – w grudniu ogarnia cały kraj gorączka adwentowych dekoracji. Z tęsknoty za światłem Szwecja rozbłyskuje ciepłym światłem świec i lampionów.

Zrobiliśmy sobie oczywiście przerwę na tradycyjną „fikę” – myśleliście, że tylko Wielka Brytania ma swoją „tea time”? Szwedzi przerywają pracę, by w towarzystwie przyjaciół i współpracowników napić się kawy i zagryźć ją korzennymi ciastkami oraz cynamonowymi bułeczkami. Statystyczny Szwed angażuje się w podtrzymywanie tej tradycji do tego stopnia, że potrzebuje około 13 kg ziaren kawy rocznie (nawet Francuzi, słynący ze swoich ulicznych kawiarenek wypadają w porównaniu ze Szwedami blado – wypijają napój z około 5,5 kg ziaren rocznie w przeliczeniu na jednego mieszkańca).

Szwedzka lektorka, Ida Wallin nie dotarła niestety do nas, ale mini-kurs szwedzkiego dla super-początkujących przejęła spontanicznie Justyna Czechowska i poprowadziła go po mistrzowsku! W jej ustach szwedzki brzmiał tak melodyjnie, że od razu uwierzyliśmy w jego toniczny charakter, to znaczy zależność znaczenia wyrazu od tego, z jakim akcentem muzycznym (melodią) jest wypowiedziany i na jakiej wysokości. Razem z Justyną dzielnie ćwiczyliśmy westchnięcia i zachłyśnięcia się powietrzem oraz uczyliśmy się, że na przykład „a” nie zawsze wymawia się jak „a”. Niesamowite były opowieści o dostosowywaniu języka do zaawansowanego w Szwecji równouprawnienia – nie tak dawno wprowadzone do języka słowo „hen”, zdefiniowane jako „proponowany neutralny płciowo zaimek osobowy stosowany zamiast »han« (on) i »hon« (ona)” umożliwia Szwedom mówienie o danej osobie bez określania jej płci. Używane jest wtedy, gdy chcemy podkreślić, że zdanie odnosi się zarówno do kobiet jak i do mężczyzn a także w odniesieniu do osób, które nie chcą się definiować płciowo… Szwecja jest europejskim liderem równości płci, w 2015 r., kiedy władzę w kraju objęli socjaldemokraci razem z Zielonymi, stworzyli rząd, który sami określili jako „pierwszy na świecie rząd feministyczny”. Obowiązek analizowania wszelkich kwestii z punktu widzenia ich negatywnych skutków dla kobiet uznali za zasadę numer jeden w polityce wewnętrznej i zagranicznej.

Po tej rozgrzewce Justyna Czechowska, która przekłada ze szwedzkiego i jest współzałożycielką i członkinią zarządu Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury, została już na scenie i w rozmowie z Ewą Zin opowiedziała między innymi o procesie narodzin przekładu, o zaprzyjaźnianiu się z tłumaczonymi autorkami i poznawaniu ich światów, o radości odkrywania nowych książek i z dzielenia się nimi poprzez tłumaczenie, o życiu w Polsce i Szwecji oraz wadach i zaletach „bycia w domu“ w dwóch krajach.

Oczywiście nie zabrakło szwedzkiego stołu, zorganizowanego przez Ewe i Justynę z pomocą dzielnych Tropinkowiczek, a i co poniektórzy goście przynieśli szwedzkie smakołyki własnego wyrobu – dowiedzieliśmy się wreszcie co to jest smörgåstårta, sill, sladdkaka czy Janssons frestelse 🙂

Po kulinarnej przygodzie na odkrywanie Szwecji zabrali nas Andrzej i Ewa Natalia Moroz-Keczyńska oraz Kola Keczyński. Również oni mówili o szwedzkim zamiłowaniu do spędzaniu wolnego czasu w naturze i o ekologii – obecnie w Szwecji przetwarza się 99,5 proc. wszystkich odpadów, a jedynie 0,5 proc. trafia na składowiska. Kto nie był, niech żałuje, bo nasi przewodnicy zarażali swoją szwedzką pasją i dzielili się wieloma praktycznymi wskazówkami oraz pięknymi zdjęciami z parków narodowych i nie tylko! Rozciągłość południkowa (czyli „długość” Szwecji) to aż 1570 km, Szwecja jest drugim po Norwegii najdłuższym krajem Europy i znajdziemy tutaj prawie każdy rodzaj krajobrazu. Nikt nie wyjedzie rozczarowany – ruszajmy więc do Szwecji!

Na zakończenie wieczoru były szaleństwa na parkiecie do legendarnej muzyki Abby oraz pojawił się akcent szwajcarski – w tę przepiękną niespotykanie ciepłą ostatnią noc października Manfred Bächler (Tropinka) upiekł kasztany w ognisku – zgodnie stwierdziliśmy, że smakowały lepiej niż na placu Pigalle! Dziękujemy za zdjęcia Tropinkowiczkom i uczestnikom!