Dworek Rousseau

Leśniczówka w Świnorojach, dzisiejszy Dworek Rousseau, to budynek niezwykły, jeden z najstarszych w Puszczy zachowanych drewnianych domów tej wielkości. Jako że Tropinka ma swoją siedzibę w Chacie Kulturalnej, mieszczącej się na terenie Dworku, postanowiliśmy od niego właśnie zacząć próby docierania do pamięci miejsc.
Leśniczówka w Świnorojach budowana była pod nadzorem jej pierwszego mieszkańca, Jana Wacława Dankiewicza, warszawiaka od pokoleń, leśnika z zamiłowania. W 1926 został on nadleśniczym Hajnowskim. Z początku zamieszkał w Białowieży, z czasem trafił do nadleśnictwa narewkowskiego, do Świnoryj – jak wówczas nazywały się dzisiejsze Świnoroje. Jego córka, pani Hanna Szeremeta Węgrzecka wspomina, że w okolicy domu było wówczas tyle dzików, że wynajmowało się chłopów, którzy całymi nocami palili ogniska i czuwali przy uprawach – być może stąd wywodzi się przedwojenna nazwa wsi, Świnoryje. Jan Dankiewicz przeprowadził się do puszczy z żoną, Stanisławą z Puławskich. Pochodząca z rodziny inteligenckiej, której członkowie kończyli studia na renomowanych uczelniach (jej mama studiowała w Paryżu na Sorbonie socjologię), nie bardzo odnajdywała się w dzikiej Puszczy, tęskniła za Warszawą. W Świnoryjach powstał piękny dom, kryty gontem, z olbrzymim owalnym klombem przed wejściem – idealnym do nawracania bryczką – z dwoma służbówkami i wędzarnią na strychu. Była ciepła woda, pokoje zdobiły ozdobne piece i kryształowe żyrandole. W służbówkach mieszkała Sońka z Bołtryk (wsi dziś już nieistniejącej, zalanej podczas budowy Zalewu Siemianówka), oraz Aleksander, koniuszy, odpowiedzialny też za ogród. Jeszcze przed wojną pan Dankiewicz został inspektorem Dyrekcji Lasów Państwowych w Wilnie. Zamordowany w 1940 roku w Katyniu. Pochowany na cmentarzu w Charkowie. Pani Hanna z Wilna trafiła do Warszawy, gdzie podczas powstania była sanitariuszką o pseudonimie “Zosia”, po upadku powstania trafiła do obozu w Oberlangen.

Takie były początki – dalszych mieszkańców leśniczówki spróbowaliśmy “wpisać” symbolicznie w dąb, drzewo które bardzo nam się ze Świnorojami kojarzy. Nie jest to jeszcze kompletna historia, brak nie tylko faktów, ale i za mało mamy jeszcze barwnych opowieści – wdzięczni będziemy za wszelkie zdjęcia, informacje anegdoty! Prosimy o kontakt w tej sprawie tropinka@tropinka.org lub sekretarz@tropinka.org

A skąd Dworek Rousseau w Świnorojach? Żeby Rousseau dostał dom w Puszczy!

Wiadomo, że słynny Jan Jakub Rousseau, uproszony przez Wielhorskiego, napisał około 1770 roku projekt do ustawy rządowej dla Polski. W tym celu nauczył się historii narodu naszego, przyłożył się do poznania obyczajów jego i praw, a w ciągu tej pracy powziął najprzychylniejsze mniemanie o Polakach i dał się z tym słyszeć, że między nimi prędzej by rad żyć aniżeli w zepsutym Paryżu. Słysząc o tym Antoni Tyzenhauz, podskarbi nadworny litewski, podczas pobytu swego w stolicy francuskiej w 1778 roku, powziął myśl namówienia filozofa genewskiego do przeniesienia się do Polski. Wiedząc zaś o jego nienawiści do towarzystwa i o zamiłowaniu w życiu samotnym, postanowił mu ofiarować na przyszły pobyt lasy białowieskie, miejsce najodludniejsze zapewne w całej Europie. Obowiązywał się wybudować dom, podług podanego od filozofa planu, zapewniał wszelkie wygody życia, usługę, pojazd do przejażdżek, a przy tym nie wkładał nań żadnych obowiązków ani zatrudnień. Znajomy w literaturze naszej ksiądz Xawery Bohusz, prałat katedry wileńskiej, znajdujący się w Paryżu przy osobie Tyzenhauza, użyty był do tej negocjacji.
Podobało się to zrazu odludkowi paryskiemu, już zdawał się chętnie przystawać na przedłożenia Bohusza, gdy jedno niespodziewane zdarzenie popsuło wszystkie zabiegi i namowy Tyzenhauza. Zjawił się w Paryżu na nieszczęście rodaków znany awanturnik Wiażewicz, który zarobiwszy spekulacją na dziwactwach Rousseau, zawarł z nim znajomość, podszedł udanym nieszczęściem i haniebnie oszukał. Oburzony Rousseau zdradzoną ufnością, rozgniewał się i na Polaków, a zaniechawszy zupełnie zamiaru zamieszkania w Puszczy Białowieskiej przeniósł się do Ermenonville pod Paryżem, gdzie mu przyjaźń oferowała przytułek.

(Baliński, Starożytna Polska)